piątek, 2 września 2016

Szept wody - odc. 4

I mamy czwartą część. Dziękuje za opinie oraz wyszukiwanie błędów, które próbuje naprawiać. 
_____________________________             
            Widok łez w jej oczach całkowicie zbiła tropu Kaito do tego stopnia, że z opóźnieniem reaguje na ucieczkę dziewczyny. Rusza za nią czując się jak w jednym z wielu filmów z Hollywood, gdzie facet goni swoją ukochaną. Z tym, że on wcale nie goni ukochanej, tylko osobę mogącą wyjaśnić mu zawirowania powstałe w jego życiu przez krótką wymianę spojrzeń. Zdecydowanie dzień nie należy do udanych, bowiem wszystko idzie nie tak, jakby tego chce. Mizuno mu ucieka, a on jak wariat biegnie za nią, w strugach z wolna przybierających na sile deszczu.
            Mijani ludzie spoglądają na niego z dezaprobatą, gdy lawiruje między nimi starając się nie zgubić swojego celu. Nie zamierza się poddać, lecz na dźwięk wypowiedzianych przez siebie słów poczuł się dziwnie nie swojo, a zarazem odczuł lekki ból w piersi. Ma wrażenie, że coś podobnego już się kiedyś wydarzyło w odległej przeszłości. Te dziwne przebłyski uczuć oraz wspomnień działają dekoncentrującą uniemożliwiając racjonale myślenie i funkcjonowanie.
            Latarnie uliczne rzucają zimne światło na Tokijczyków wracających po męczącym dniu do domów. Samochody stoją w korkach, pociągi suną na perony - normalny zgiełk i harmider wczesnych godzin wieczornych w odcieniach szarości. A pośród tego pośpiechu Kaito stara się nadążyć za Ami. Wcale nie jest szybsza od niego, lecz ma przewagę w postaci znajomości topografii miasta połączonej z tłumem ludzi. Całość wydaje mu się surrealistyczna do tego stopnia, iż zaczyna wątpić, czy to się dzieje naprawdę.
            Chciał jedynie porozmawiać, wyjaśnić parę spraw bez fundowania sobie jeszcze większego bałaganu. W całym tym chaosie nie zwraca uwagi na krople deszczu spadające z nieba, z coraz większą intensywnością. Im dalej biegnie, zaczyna się zastanawiać, czy to wszystko ma jakiś sens? Lada moment może ją zgubić i czekać kolejne godziny miotając się jak zwierzę w klatce.
            Dlaczego sprawy komplikują się, gdy jest to najmniej wskazane? Istniej możliwość zrzucenia tego na złośliwość losu, czego akurat chłopak nie robi. Ciężko mu przejść do porządku dziennego, że przez jedno spotkanie budzą się w nim wspomnienia zakopane głęboko w świadomości.
            W pewnym momencie wpada na kobietę, która niespiesznym krokiem szła przed siebie z telefonem przy uchu. Nieznajoma lekko się zachwiała, lecz udało jej się ustać. Niestety tym samym Kaito uświadamia sobie, że dzisiaj nie dowie się tego, na czym tak mu zależy. Mizuno mu uciekła, a on musi zmierzyć się tyradą kobiety na temat dzisiejsze młodzieży, nie biegania po chodnikach i wielu tym podobnych tematów. Potok jej słów nie spotyka się z aprobatą tłumu, więc prychając ostentacyjnie odwraca się i odchodzi.
            Stojąc w strugach deszczu przeklina los z powodu tej całej sytuacji. Nie zważa na to, co dzieje się dokoła. W tej chwili istnieje tylko on, spływający z nieba płacz oraz wszechobecna szarość. Czuje się zmęczony, pozbawiony nadziei, zagubiony jak dziecko we mgle. Jakby nagle patrzył na świat nie swoimi oczyma, będąc jedynie obserwatorem. Osobą tworzącą sztukę, poszukując głównego bohatera, któremu pisarz będzie rzucał kłody pod nogi.
            Gdyby miał określić się jednym słowem brzmiałoby ono – pusty. Całe wyczekiwanie na dzisiejszy dzień kosztowało go więcej niż się spodziewał. Pod maską opanowania szalała burza barwnych emocji, teraz obojętnych na wszystko.
            Nie wie ile stał tak bez celu, nim udało mu się pozbierać i wrócić do ponurej rzeczywistości. W swoim odbiciu, w witrynie salonu jubilerskiego, dostrzega siebie: zielone oczy i blond czupryna związana w koński ogon. Niby jedne z wielu nastolatków, a jednak coś jest nie tak, jak do tej pory.
            Odrywa wzrok do wystawy zastanawiając się, co ma teraz robić. Nie ma wielkich szans na znalezienie Ami, lecz może warto przejść się kawałek do przodu. Istnieje nadzieja, że schowała się gdzieś przed deszczem upewniwszy się, że on jej nie goni. Z tym złudnym przekonaniem rusza przed siebie.
***
Przemoczona Ami zatrzymuje się pod markizą kwiaciarni. Strugi wody spływają z końcówek włosów na płaszcz, twarz ma mokrą od deszczu i łez, które płynęły nieprzerwanie. Czuje się zmęczona i otępiała. Powinna wracać do domu, żeby nie złapać przeziębienia, lecz nie ma odwagi iść dalej. Od momentu ucieczki ze szkoły przygotowawczej nie zastanawiała się, czy Mizushima pobiegł za nią. W tamtej chwili kierowała się sercem, nie rozumem, więc dopiero teraz jej umysł z wolna zaczyna analizować wszytko, co się wydarzyło.
Zdaje sobie sprawę, że bieg bez celu nie pomoże uwolnić się od przeszłości. Nie da nawet iluzorycznej nadziei, której będzie można się złapać. Lecz w tamtej konkretnej chwili przeraził ją ogrom tłumionych uczuć, a przede wszystkim tęsknoty i poczucia niesprawiedliwości.
Tym razem Usagi i Mamoru udało się przechytrzyć przeznaczanie, przetrwać najazd Królestwa Ciemności, by ostatecznie wieści wspólne życie w teraźniejszości. Tymczasem pozostałe Senshi zostały pozbawione tej możliwości. Minako, jako jedyna zaliczyła parę krótkotrwałych związków, jednak żadnego nie traktowała poważnie.
- Ami? – Rozlega się znajomy głos tuż przed nią przerywając dopiero zaczętą analizę.
- Mamoru – Mizuno przelotnie spogląda na chłopaka, po czym spuszcza wzrok świadoma tego, że jej oczy są czerwone od płaczu. Chiba jest ostatnią osobą, którą chce w tej chwili widzieć. To za sprawą jego Generała nie radzi sobie ze swoim emocjami.
- Tak myślałem, że to ty – Mamoru składa parasol wchodząc pod markizę. - Zapomniałaś parasolki?
- Tak wyszło – jej głos ledwo przebrzmiewa przez szum deszczu.
- Można oszaleć do tego deszczu, chociaż mamy przecież zimę – chłopak wyczuwa, że Mizuno nie jest w nastroju do rozmów. – Odprowadzę cię do domu – bardziej stwierdza niż proponuje. – Pada coraz mocniej, a nie chce żebyś się rozchorowała.
- Dobrze – Ami nie protestuje, lecz naprawdę nie ma ochoty przebywać w towarzystwie Chiby. Jest jej dobrym przyjacielem, przed którym nie musi ukrywać swojej drugiej tożsamości. Mogą porozmawiać o poważniejszych tematach naukowych, powymieniać się uwagami. Mamoru pożycza jej książki, traktuje jak dobrego kompana do rozmowy. I za to zawsze go ceni. Ale dzisiaj jakby to wszystko nie ma znaczenia, bardziej traktuje go jak wroga, a przecież nic nie zrobił. I to stanowi przyczynę – jego nieświadomość o odrodzeniu się Zoisite.
- To chodźmy – Mamoru wyłapuje moment, w którym na chodniku jest luźniej i wychodzi spod markizy rozkładając parasol.
            Merkury bez słowa wychodzi spod swojego dochodowego schronienia, by dołączyć do Chiby. W trakcie ich krótkiej rozmowy ulice trochę wyludniały, deszcz przybrał na sile, zrobiło się chłodniej. Student spogląda z niepokojem na swoją towarzyską – nie widział jej jeszcze w takim stanie. Każdemu zdarzy się zapomnieć o parasolce, lecz przyczyna dziwnego zachowania Senshi leży gdzie indziej. Nie pyta, co się dzieje, gdyż raczej nie odczeka się odpowiedzi. Wpierw Mizuno musi dojść do ładu sama ze sobą.
            Kierują się w stronę przejścia dla pieszych. Ami spogląda przez ramię, żeby upewnić się, że go tam nie ma. Skoro czekał pod szkołą na pewno łatwo się nie podda, zwłaszcza, że tak niespodziewanie zareagowała na jego słowa.
***
            Mija dłuższa chwila nim Kaito wierzy w to, co przekazuje mu jego narząd wzroku. Widzi jak Mizuno wychodzi spod markizy pod parasol trzymany przez nieznajomego. Chłopak wydaje mu się starzy ledwie o kilka lat, ale nie dostrzega jego twarzy. Góruje nad dziewczyną paroma centymetrami, a po za tym stoi tyłem do Mizushimy. Jest na tyle ciemno, pomimo blasku latarni, że Ami go nie dostrzega. Czyżby szczęście mu sprzyjało?
            Czując się jak stuprocentowy prześladowca powoli podąża za parą nie bardzo wiedząc, co z tego wyjdzie. Ma już serdecznie dość tej całej sytuacji, która gmatwa się coraz bardziej nie dając spokoju ani jemu, ani Mizuno. Gdyby tylko mogli na spokojnie porozmawiać i wyjaśnić wszelkie niejasności, lecz co chwile wszystko idzie nie tak.
            Śledzi ich całą drogę, a z każdym krokiem czuje się coraz nie pewniej oraz niespokojnie. Odnosi niepokojące wrażenie, że z towarzyszem Mizuno również coś się nie zgadza. Jego aura jest przytłaczjąca, władcza, ale też przyjacielska i zarazem opiekuńcza. Dawno temu znał osobę, pasującą do takiego opisu. Ten ktoś był dla niego ważny do tego stopnia, że Kaito był gotowy oddać za niego życie. A przecież nie przypomina sobie, by posiadał aż tak bardzo bliską osobę.
            Po dosyć długiej drodze w deszczu, para zatrzymuje się pod jednym z bloków. Nadal stoją pod parasolką, a on w cieniu jednej z latarni. Jest już tak przemoczony i przemarznięty, że wszystko mu jedno ile jeszcze czasu upłynie mu na dworze.
- Dziękuje.
- Nie ma, za co. Cieszę się, że udało nam się wpaść na siebie, bo za pewnie dalej stałabyś pod tą markizą.
- Pewnie masz rację, Mamoru. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia, Ami.
            Kaito sztywnieje. Zna ten głos, chociaż nie potrafi określić skąd ma tę pewność. Tak samo, jak w przypadku, gdy uświadomił sobie prawdziwą tożsamość dziewczyny w deszczu z tego wspomnień. Jednakże ten głos nie budzi żadnych wspomnień, tylko Mizuno tak na niego działa.
Wtedy też wszystko zaczęło się od deszczu.
Czeka, aż chłopak zniknie mu z pola widzenia. Skoro zaszedł już tak daleko jaki jest sens odkładania rozmowy na później? W życiu nie zachowałby się tak nieracjonalnie, ale planowanie nie dało oczekiwanych rezultatów. Podbiega do drzwi wejściowych postanawiając tym razem iść z prądem, a nie walczyć przeciw niemu.